Rasizm na każdym kroku

Tak w jednym zdaniu można określić problem, na jakim skupiają się twórcy filmu "Miasto gniewu". I chociaż wszystko dzieje się w Los Angeles, to sprawa nabrała już dawno globalnego znaczenia. Od uprzedzeń względem wykonywanego zawodu, poprzez kolor skóry aż po wyznania religijne - takie problemy ma każdy naród, który "gości" w swoim kraju obcokrajowców, ludzi różnych odmienności, którzy wyróżniają się z reszty społeczeństwa. "Miasto gniewu" to wielowątkowa historia ludzi, którzy na swojej życiowej drodze potępiają lub są potępiani, właśnie ze względu na uprzedzenia.

 

"Miasto gniewu" to zdobywca Oscara za najlepszy film w roku 2006. Obraz Paul'a Haggis'a (który był nominowany w kategorii: najlepszy reżyser) wygrał rywalizację między innymi z kontrowersyjnymi "Tajemnicami Brokeback Mountain". Ten sukces, którego nikt się chyba wówczas się spodziewał, był zasłużony, bo "Miasto gniewu" to obraz, który daje do myślenia. Nakłania nas do refleksji na temat naszych uprzedzeń, przekonań. Pokazuje, jak bardzo możemy się mylić w naszej ocenie ludzi, innych od nas ze względu na narodowość, czy przekonania. W dzisiejszym świecie, który ogarnięty jest wieczną wojną na którymś z frontów, trudno nie podchodzić podejrzliwie do wszystkiego, czego nie znamy. Kiedy 11 września 2001 roku, za poleceniem Osamy Bin Ladena, przeprowadzono zamachy na WTC, całe Stany Zjednoczone, a za nimi reszta świata, ogarnęła psychoza, której efektem stała się podejrzliwość do wszystkich nacji zachodnioazjatyckich. Zaczęły się wzmożone kontrole graniczne Afgańczyków, Pakistańczyków, chwilę potem zabrano się za Irak - ze względu na okoliczność zgładzania szajki Husajna, z nim samym na końcu. Mimo tego, że ogromna większość ludności wymienionych narodów nic nam nie zrobiła, to z pewnością idąc chodnikiem wieczorową porą, przeszlibyśmy na drugą stronę widząc idących na przeciwko dwóch młodych ludzi arabskiego pochodzenia. Podejrzliwie podeszlibyśmy również do elektryka lub hydraulika, który przyszedł naprawiać nam usterkę, a który nie wzbudza naszego zaufania ze względu na kolor skóry - bo może złodziej albo jakiś gwałciciel. W naszym kraju może tego tak nie odczuwamy, bo mało jest u nas emigrantów pochodzenia arabskiego, ale przełóżmy to na nasze podwórko: ilu jest u nas Białorusinów, Bułgarów, Rumunów, Ukraińców czy innych, mało wygodnych dla naszego psychicznego komfortu ludzi obcego pochodzenia?

Film "Miasto gniewu" podziała na nas, obnaży nasz brak tolerancji, wzbudzi naszą odrazę do tych bohaterów Paul'a Haggis'a, którzy okazali się mało wyrozumiali dla emigrantów, mieszkańców Los Angeles, którzy mają takie same prawa jak każdy inny Amerykanin. Każdy z nich zostanie ukarany w najbardziej bolesny dla siebie sposób. Obejrzyjmy ten film i potraktujmy go jako nasz osobisty rachunek sumienia. Gorąco polecam.

 

Autor: Adam Plutowski

Opinie:

Nie znaleziono żadnych komentarzy.

Wstaw nowy komentarz