Do naszych kin trafił właśnie najnowszy film z udziałem Sam'a Worthington'a. To aktor którego popularność wzrosła wraz z premierą "Avatara", James'a Cameron'a. Rola w tym kasowym hicie wywindowała, mniej znanego szerokiej publiczności, australijczyka i otworzyła przed nim drzwi Hollywood. Film "Człowiek na krawędzi" to powrót do sprawdzonych schematów kina sensacyjnego - z dobrym i złym facetem, którzy toczą pomiędzy sobą pojedynek. Worthington w jedym z wywiadów udzielonych po amerykańskiej premierze powiedział, że jego najnowszy film jest "solidnym dreszczowcem w starym stylu - takim, jakie robiło się do początku lat '90". Trzeba przyznać, że historia, którą chcą nam opowiedzieć jej twórcy należy do tych oryginalnych - mimo całego, mogłoby się zdawać, przewidywalnego z początku scenariusza. No bo czego można spodziewać się po facecie, który wdrapał się na 21. piętro jednego z wieżowców w centrum Nowego Jorku i wychodzi właśnie przez okno, stając na krawędzi budynku. Na tym jednak nie koniec, bo po drugiej strony ulicy właśnie ma miejsce włamanie do Nowojorskiej Galerii Diamentów i okazuje się, że złodzieje bardzo dobrze znają się z domniemanym samobójcą...
"Człowiek na krawędzi" to zdecydowanie jedna z najlepiej zapowiadających się produkcji, które rozpoczynają nowy rok na ekranach naszych kin. W pozostałych rolach zobaczymy między innymi Ed'a Harris'a, znanego z roli stwórcy w filmie "Truman Show", Petera Weir'a. Jak film z Worthingtonem w roli głównej spodoba się widzom? Okaże się po recenzjach, wystawianych przez tych, którzy seans "Człowieka na krawędzi" mają już za sobą. A pierwsze opinie już są, między innymi taka, że nie należy spodziewać się niczego odkrywczego, ale jeżeli ktoś podejdzie do tego filmu jako do lekkiej rozrywki na weekendowy wieczór, to jak najbardziej. Podejrzewam, że o to właśnie chodziło twórcom - inteligentna rozrywka na poziomie. Czy poziom wysoki? Przekonajmy się sami.
Autor: Adam Plutowski
